Artykuły weekendowe

Co chciałem wyrazić? Absolutnie nic.

Rozmawiamy z Filipem Szcześniakiem, 19-letnim autorem filmów "Hitler dowiaduje się o Jadłodajni" i "Hitler: w poszukiwaniu elektro", najpopularniejszych i najlepiej rozchodzących się virali na przełomie 2009 i 2010 roku, który w lutym br. trafił do działu kreacji agencji reklamowej Heureka.

Jak trafiłeś do agencji reklamowej? Czy zaskoczyła Cię propozycja z Heureki?

Michał Wolniak, dyrektor kreatywny Heureki, skontaktował się ze mną przez Facebooka. Umówiliśmy się na spotkanie na Żoliborzu i ustaliliśmy warunki współpracy. Owszem, było to dość zaskakujące, szczególnie jeśli weźmiemy pod uwagę moją dotychczasową ścieżkę zawodową. Od razu powiedziałem, że mogę przesłać swoje CV, ale będzie ono całkowicie puste.

Interesujesz się reklamą? Co Cię w niej pociąga?

W reklamie fascynująca jest możliwość wykorzystania siły słowa w praktyce. Możliwość poruszania się nawet na najniższym – tak jak ja – szczeblu tej maszyny reklamowej jest czymś niezmiernie interesującym.

Czym zajmujesz się w Heurece?

Biorę udział głównie w prowadzeniu kampanii internetowych. Tak naprawdę jednak uczę się mechanizmów tego wszystkiego. Teraz uczę się do sesji i jestem absolutnie przerażony.

Skąd pomysł na filmy z Hitlerem w roli głównej? Jak powstawały te filmy? Co chciałeś nimi wyrazić?

Pomysł nie jest mój. I jak to bywa z memami internetowymi – nie bardzo wiadomo, gdzie i kiedy powstał koncept podłożenia napisów pod wodza III Rzeszy. W internecie ciężko cokolwiek wytropić. Pierwszy film powstał pod wpływem irytacji kolejną przegraną Realu Madryt w Gran Derbi. Byłem zły i musiałem coś zrobić. Nie mam pojęcia, dlaczego akurat to. Drugi film powstał przez niejakiego Krzycha, jednego z najbliższych mi ludzi z liceum, który po filmie z Jadłodajnią stwierdził, że nie uda mi się powtórzyć sukcesu. Niech leży i kwiczy. Co chciałem wyrazić? Absolutnie nic.

Rozmawiał Tomasz Wiaderek