Nieprzypadkowo kiedyś tymi słowami reklamował się potentat ubezpieczeniowy. To sama prawda. Również wtedy, gdy mowa o połączeniu Empiku z Merlinem. Duży może dyktować warunki. Może np. chcieć większych upustów na kupowane towary, dłuższych terminów płatności, większych pieniędzy na promocję płyt. Duży może nie płacić za towar, tak jak to się stało w ubiegłym roku. Z jednej strony ta sytuacja postawiła w bardzo trudnym położeniu małych dystrybutorów, którzy mieli kłopoty z płynnością finansową i stracili stałe, dobre miejsce do sprzedaży. Z drugiej strony majorsi w końcu przestali dostarczać swoje tytuły do sprzedaży. Stracili na tym i oni, i odbiorcy muzyki, bo nie trafiły do nich dotychczasową drogą płyty ich ulubionych popularnych wykonawców. Wspomnę tylko albumy Wilków i Feel. To wszystko dotyczy też rynku księgarskiego, a ten jest chyba w jeszcze trudniejszej sytuacji niż branża fonograficzna, która ma jednak alternatywę, którą jest choćby sieć Media Markt.
Jednak połączenie obu firm ma też inny aspekt, o którym na razie niewiele osób mówi: aspekt klienta. Zgodnie z tytułową maksymą duży może więcej, np. taniej kupując, może zaoferować niższe ceny klientom. Ceny płyt CD w Polsce od lat przyprawiają o ból głowy. Od dużego gracza oczekiwałbym polityki zmierzającej do zdecydowanej obniżki cen. Jeśli Empik po połączeniu z Merlinem chce być polskim Amazonem, to nie ma innej drogi. Mogłoby to być istotnym argumentem dla wielu osób nielegalnie korzystających z muzyki do tego, żeby kupować legalne pliki czy płyty CD. Podobną rolę w ograniczeniu piractwa odgrywają serwisy VoD z szeroką ofertą niedrogich albo wręcz bezpłatnych filmów i seriali.
Nie dziwi mnie zaniepokojenie wydawców, bo duży może więcej. A teraz duży będzie jeszcze większy, dużo większy. Jako klient dużo sobie po tym obiecuję.