Zagranica

"Gwiezdne wojny" biją rekord

W czwartek w ubiegłym tygodniu nowa część gwiezdnej sagi pobiła rekord frekwencji "Harry'ego Pottera".

Kolejna część “Gwiezdnych wojen” pobiła w ubiegły czwartek rekord. Wszystko wskazuje na to, że tytuł jest na najlepszej drodze do tego, żeby pobić rekord kinowy pod względem frekwencji w ogóle.
Oczekuje się, że kontynuacja historii o galaktycznych przygodach zarobi co najmniej 230 mln dolarów brutto. Według prognoz Box Office superprodukcja bije rekord ustanowiony w czerwcu przez “Jurassic World” (208,8 mln dolarów) i zbiera w weekend 238 mln dolarów. Po raz pierwszy rekord otwarcia został pobity poza sezonem letnim w kinach. Film był wyświetlany w 4134 kinach, co jest rekordem grudnia. Na razie nie znamy wyników z Polski.
Wcześniej pobito w USA rekord wpływów z czwartkowych wieczornych pokazów (57 mln dolarów) i rekord najwyższych wpływów z jednego dnia (120,5 mln dolarów w piątek). Jednocześnie jest to pierwszy film w historii, który przekroczył 100 mln dolarów w jeden dzień. Pobito też rekord najwyższej średniej na kino, która wynosi 57 tysięcy 568 dolarów. Oznacza to, że kina były przepełnione w całych Stanach Zjednoczonych. To też największe otwarcie grudnia.
Ze świata film zbiera 279 mln dolarów i nie jest to wynik rekordowy, a wręcz jest to trzeci wynik po “Jurassic World” (316 mln dolarów) i “Harry Potter i Insygnia Śmierci: Część 2” (314 mln dolarów). “Gwiezdne wojny: Przebudzenie mocy” nie zadebiutowały jeszcze w drugim najbardziej lukratywnym rynku na świecie – Chinach, gdzie pojawi się 9 stycznia 2016 r. Stamtąd wpływy powinny być rekordowe.

Zgodnie z oczekiwaniami padają też rekordy w kinach Imax, gdzie film zebrał z całego świata 48 mln dolarów, pokonując tutaj “Jurassic World”, którego rekord wynosił 44 mln dolarów.
Nowa część “Gwiezdnych wojen” na 44 rynkach zagranicznych w czwartek zarobił w sumie 72,7 mln euro. W Wielkiej Brytanii, w Niemczech, Australii i Brazylii padły rekordy frekwencyjne. Dużym zainteresowaniem film cieszy się również we Francji, Włoszech, a także w Korei Południowej.

(WSJ)