Zagranica

Procter & Gamble vs. Nelson Peltz

Inwestor aktywista domaga się dogłębnej rewizji strategii P&G.

9 października akcjonariusze Procter & Gamble głosowali nad wnioskiem Nelsona Peltza, którego fundusz Trian Fund Management ma 1,5 proc. udziałów w koncernie, o przyznanie mu miejsca w radzie dyrektorów. Wstępne wyniki wskazują, że wynik głosowania jest niekorzystny dla Peltza, jednak on nie uznaje na razie swojej porażki i mówi, że poczeka na wyniki oficjalne. Według źródeł “Wall Street Journal”, rozkład głosów za i przeciw był niemal równy.

Nelson Peltz uważa, że koncern utknął w przeszłości, a powinien zwrócić większą uwagę na mniejsze, niszowe marki, przyciągać utalentowanych ludzi spoza firmy i podzielić się na trzy niezależne działy. Inwestor argumentuje, że milenialsi chcą marek lokalnych, w które mogliby bardziej angażować się emocjonalnie, takich, które są przyjazne środowisku lub coś dla środowiska robią.

Jim McNerney, członek rady dyrektorów P&G, który zaczynał karierę jako brand manager w tym koncernie, a szefował też takim firmom jak Boeing i 3M, uważa jednak, że diagnoza Peltza jest błędna. Zdaniem McNerneya Peltz – związany z firmami  H.J. Heinz i Mondelez International – bierze receptę, która sprawdza się zapewne w branży spożywczej, bardzo podatnej na zmiany preferencji konsumentów i próbuje zastosować ją do zupełnie innych produktów, takich jak pieluszki czy mydło w kostkach. W branży kosmetycznej i drogeryjnej wygrywa się natomiast – zdaniem McNerneya – dzięki inwestycjom w R&D.

Wynik batalii Peltz – P&G może znacząco wpłynąć na kierunek, w jakim podąży sektor FMCG.

(WSJ)