Subiektywny przegląd informacji minionego tygodnia według Bartosza Gołębiowskiego, dyr. kreatywnego agencji Click5.
Gdzieś między wierszami newsa “Lars Bastholm kreatywnym w Ogilvy” kryje się treść znacznie istotniejsza, niż mogłaby na to wskazywać długość notki. Oto jedna z agencji z najdłuższą tradycją w roli chief creative officera obsadza człowieka o stricte interaktywnym profilu i przeszłości zawodowej. To nie kreatywny, który w trybie przyspieszonym douczył się mediów interaktywnych, lecz człowiek po uszy zagłębiony w temacie od kilkunastu lat.
Z pozoru trywialna informacja o ruchach kadrowych jest dla rynku istotnym sygnałem. Tradycyjne agencje nie poprzestają już na tworzeniu mniej lub bardziej rozbudowanych przybudówek interaktywnych czy okraszaniu swojego PR-u modnymi buzzwords ze świata mediów cyfrowych, aby udowodnić klientom swoje nowo nabyte kompetencje. Bez precedensu na tym poziomie dzisiaj “pan od internetu” przejmuje nadzór nad kreacją we wszystkich kanałach komunikacji. I to gdzie? W zakładzie samego ojca reklamy Davida Ogilvy! Śmiały eksperyment czy początek fali? Czas pokaże.
Czy podobne zmiany mogą czekać polskie oddziały wielkich sieciówek? Mało prawdopodobne, bo nie jest tajemnicą, że w Polsce niezmiennie kluczowe kompetencje strategiczne, kreatywne i technologiczne z zakresu mediów cyfrowych tkwią po stronie mniejszych niezależnych agencji interaktywnych. A te mają powody do śmiałego patrzenia w przyszłość – jak donosi MMP24 w informacji “Polska gwiazdą internetu”, nasz rynek nadal dynamicznie rośnie, a udział internetu w wydatkach reklamowych sięgnął już 18 proc. Niedługo może się okazać, że młodzi, gniewni i interaktywni szybciej i skuteczniej sięgną po kompetencje, które pozwolą im budować nowoczesne i prawdziwie zintegrowane rozwiązania komunikacyjne, niż ich starsi, bardziej opieszali bracia z agencji sieciowych.
Jednak w tygodniu poprzedzającym wielkie święto piłkarskie, jakim są Mistrzostwa Świata w RPA, trudno myśleć o czymś innymi niż futbolu, a szczególnie ciepło o naszej kadrze narodowej. Ich eliminacyjne występy nie tylko pozbawiły nas skurczonych żołądków, bezpodstawnych nadziei i gorzkich łez porażki związanych z kibicowaniem “naszym”, ale również pławienia się we wszechobecnej, przaśnej i topornej komunikacji marketingowej każdorazowo związanej z występami rodaków na mundialu. Och, jak przyjemnie będzie tym razem kibicować (bez kaca moralnego) prawdziwym wirtuozom futbolu! A jak miło będzie w przerwach reklamowych, zamiast wsłuchiwać się w kolejne “do boju Polskoo, łooo-ooo…”, oglądać takie majstersztyki, jak spoty “Star Wars Cantina” (informacja “Beckham spotyka Obi-Wana w spocie Adidasa”) czy Nike “Write the Future”, po którym zarówno fanom piłki, jak i reklamy przechodzą ciarki po plecach. A wszystko to w telewizji publicznej, w rozdzielczości HD. Czekaliśmy na taki mundial. Thank you, Leo!
Fot. Krzysztof Plebankiewicz
Więcej z kategorii
Szykujesz się do przetargu? Przejdź do
Oglądasz wydanie archiwalne.
Zamów dostęp
Poznaj najlepszy serwis branżowy o marketingu, reklamie i mediach!
Codzienna dawka informacji o nowym biznesie, przetargach, kampaniach, marketerach i
personaliach - przygotowana przez dziennikarzy "Media Marketing Polska".