Artykuły weekendowe

"Na malucha…"

Marek Jaszczur, prezes zarządu U2 Media, analizuje zestawienie przychodów małych domów mediowych i konkluduje, że nie jest źle.

"Na malucha…"
Kryzysowa rzeczywistość ostatnich lat dobitnie pokazała, jaka jest faktyczna wartość tzw. MDM-ów (małych domów mediowych) – zarówno tych sieciowych, jak i “prywatnej przedsiębiorczości lokalnej”.

Gdyby tak porównać zestawienie obrotów za 2010 rok z latami ubiegłymi, wzrosty byłyby w kilku przypadkach co najmniej kilkunasto-, jeśli nie kilkudziesięcioprocentowe (poniżej zestawienie opracowane przez dom mediowy Equinox).

"Na malucha…"
Powody?

Po pierwsze, rosnące zaufanie klientów do MDM-ów, które oferują porównywalny serwis, niższe koszty obsługi i bezpośrednie relacje. Wyznają zasadę “kierownik prezentuje, kierownik obsługuje”, podczas gdy w wielkich sieciówkach bywa tak, że dream team pojawia się na prezentacji i… tyle go potem widzieli.

Po drugie, konkurencyjność kosztowa. Mit, że duży może więcej, obalają wyniki coraz liczniejszych przetargów, w których MDM-owe Dawidy wygrywają w starciach z sieciowymi Goliatami.

Po trzecie, zamówienia publiczne, których z roku na rok coraz więcej, a tam decydenci nie mają “kompleksów małego”. Liczy się rzetelna oferta – ot co.

A wracając do powyższej tabeli, wyraźnie widać czołówkę z obrotami powyżej “stówki” z “demokratycznym” rozkładem kwot. Zestawienie pokazuje też, że ilościowa przewaga lidera (której oczywiście nie kwestionuję) nie jest aż tak znaczna. Zapewne zadziałało tu “prawo dawcy” (czyli sponsora danych), który swoje obroty potrafi podliczyć znacznie dokładniej niż budżety konkurentów.

Reasumując – małe domy mają się dobrze, a nawet jeśli czasami przegrywają w starciu z większymi od siebie, to Panowie – powiedzmy wtedy za Arnoldem Schwarzeneggerem z czeskiej wersji Terminatora: “My se tu jeste wratim!”