Artykuły weekendowe

Modus operandi

Tomasz Ciechański, copywriter/brand consultant, w staropolskiej stylistyce przytacza opowieść o reklamowej codzienności.

Załóżmy, że rzecz dzieje się w odległej krainie, kilka ładnych lat temu. Wszelkie podobieństwo jest oczywiście zamierzone…

Wielmoża i Ochmistrz nawiązali kontakt z Magnatem. Po pierwszej wspólnej biesiadzie zadzierzgnęli więzy sympatii i postanowili zrobić razem interes. Magnat zlecił kompanii Wielmoży zbudowanie wybujałego, letniego pałacyku z japońskim ogrodem i świątynią dumania. Nastroje były wspaniałe – zwłaszcza że Wielmoża przy wsparciu Ochmistrza roztoczył przed Magnatem niebywałe wizje, sen o imperium.

Magnat przysłał umyślnym list ze specyfikacją wymarzonego edificjum, zatem Wielmoża skrzyknął parobków i powierzył Ochmistrzowi pieczę nad projektem. Po porywającej preambule Ochmistrz rozdzielił obowiązki między Skrybów, Architektów i Kamieniarzy. Lata doświadczenia w branży pozwoliły mu sprawnie zwerbalizować, o co chodzi i jak on to widzi.

Czasu było mało jak zwykle, ale Ochmistrz jako arbiter elegantiarum nakazał wszystkim przestudiować archiwalne casusy podobnych realizacji z zagranicy. Komnaty Ochmistrza pełne zresztą były zachodnich zwojów i inkunabułów, które zawierały zapierające dech w piersiach przykłady znakomitych dworków i pałacyków.

Zainspirowani egzotycznymi annałami Skrybowie i Architekci obmyślili, rozrysowali i opisali wstępne wizje pałacyku Magnata. Ochmistrz wejrzał na te plany łaskawym okiem i miało być tak pięknie…

Jedna z Dam Fraucymeru, która miała kontaktować się z Magnatem, natychmiast podważyła kompetencje Ochmistrza. Nigdy co prawda nie była jak Ochmistrz w zamorskiej galerii, nie zna zasad kompozycji, nie pokończyła szkół o estetyce i ergonomii prawiących. To jej jednak nie przeszkadza wypowiedzieć się w kwestii stiuków w zachodnim skrzydle i lokalizacji gazebo względem ogrodowego strumyczka.

Jeden ze Skrybów obraził się jak dziecko, a pewien Architekt głośno powiedział, co myśli o takiej organizacji pracy i podziale kompetencji. Otrzymał poważną naganę, prawie chłostę w komnacie Wielmoży…

Ochmistrz uległ i nakazał budować bez sztukaterii, z krajowego piaskowca, a nie sprowadzanego marmuru. Zresztą u nas to jeszcze żyją smoki oraz trolle i nie ma co budować wycyzelowanych pałacyków na modłę cywilizowanego Zachodu. Tutaj i tak nikt tego nie zrozumie, alegorii nie pojmie.

Dama z Fraucymeru triumfowała i poczuła się wodzem naczelnym przedsięwzięcia. Skryba i Kamieniarz podobno zaczęli po pracy regularnie odwiedzać karczmę. Ochmistrz oddalił się do innych, wyższych obowiązków. Ogród zamiast wystudiowanego japońskiego miał od teraz być kępą krzaków i pokrzyw. Wydepcze się ścieżki i powie, że to ogród angielski.

A kto to powie? Kto dorobi teorię? Architekt i Skryba podczas tak zwanej prezentacji.